Kosmetyczne Odkrycie Miesiąca - lifting w 7 minut???

12/19/2013

Kosmetyczne Odkrycie Miesiąca - lifting w 7 minut???

O tym produkcie poinformowałam Was już na facebook'u oraz instagramie. Był dla mnie niespodzianką na Mikołajki, a po zapoznaniu się z nim bliżej od razu chciałam go przetestować. Zdecydowana dla mnie nowośc i myślę, że dla większości z Was również! Dziś chcę przedstawić Wam kosmetyk, który totalnie zmienił moje podejście do tego typu produktów. Na ogólną opinię oraz podsumowanie jest jeszcze za wcześnie, ale mam ochotę zapoznać Was troszkę i przedstawić bohatera tego posta.

 
Redukcja zmarszczek i tym samym podniesienie opadającej skóry bez bólu, drogich zabiegów, oraz niebezpiecznych środków zwiotczających mięśnie, a także inwazyjnych, chemicznych środków???
Czy to możliwe???
 
Krem ATHENA 7 minute lift jest delikatny i można go stosować na każdy rodzaj skóry, dzięki czemu pozostanie ona jędrna i miękka przez cały dzień.
Efekty stosowania widać już po 7 minutach od pierwszego nałożenia.
 
 
Ten fioletowy kartonik zawiera:
 
 
pędzelek do nakładania produktu,
szpatułkę,
instrukcję obsługi w trzech krokach
oraz sam produkt Athena 7 Minute Lift
 
 
Skuteczność tego produktu udowodniono klinicznie, a pod tym linkiem możecie to sprawdzić:
 
 
Uzyskano imponujące wyniki w redukcji zmarszczek mimicznych oraz w leczeniu zmarszczek w okolicy oczu i kurzych łapek.
Produkt hipoalergiczny.
 
Skład:
 
 
Możecie zauważyć, iż mamy tu zbiorowisko naturalnych, organicznych składników, nawilżających wyciągów i olejków, witamina A i C, gliceryna i zaledwie garstkę chemii :)
Moim zdaniem rewelacja, bardzo bogaty i ciekawy skład!!!
 
 
Produkt umieszczony jest w szklanym pojemniczku o poj. 14,75 ml i zabezpieczony plastikowym wieczkiem.
Konsystencja z wyglądu przypomina gęsty żel beżowej barwy, a w rzeczywistości jest to dobrze zbite masło!
Nie ma też żadnego zapachu!
 
Sposób użycia:
 
 
Instrukcja użycia jest banalna!
Nakładamy krem na całą twarz w niewielkiej ilości w miejscach z widocznymi zmarszczkami.
Po nałożeniu preparatu  musimy przez 7 minut panować nad mimiką twarzy.
Jeśli pojawi się biały osad, wystarczy go usunąć wilgotną chusteczką.
Taki osad pojawia się gdy użyto zbyt dużej ilości preparatu.
Krem można nakładać również pod lub na makijaż.
Stosujemy go codziennie, a przed upływem 43 dni zauważymy oszałamiające, długoterminowe efekty!!!
 
 
Moje pierwsze wrażenia:
 
Podchodziłam do tego produkt dość sceptycznie. Nie od dawna wiadomo, ze kosmetyki naturalne działają zupełnie inaczej niż te chemiczne. Mimo wszystko bardzo chciałam go wypróbować, a moje zaskoczenie przeszło wszelkie granice!!!
Zaaplikowałam krem według instrukcji z samego rana i nie miałam z tym żadnych problemów.
Dosłownie po kilku minutach poczułam mocne ściągnięcie, a gdy spojrzałam w lustro przeżyłam szok.
Moja skóra była gładziusieńka, a zmarszczki mimiczne zniknęły.
Nie było ich ani na czole, ani wokół oczu, a tym bardziej wokół ust.
Uwierzcie mi, nie żartuję!
Nigdy czegoś takiego nie widziałam po użyciu jakiegokolwiek kosmetyku, a tym bardziej w tak krótkim czasie!!!
Co również bardzo mi się spodobało to brak podrażnień przy mojej wrażliwej skórze.
Stałam przed lustrem, a mój M. się ze mnie śmiał :)
W tej sytuacji postanowiłam przetestować produkt na nim, a kto nas zna i zna mojego M. wie, że ma on dość głębokie zmarszczki na czole i wokół oczu.
Śmiał się? I przestał!!!
Podobnie, jak ja stał przed lustrem i gadał przez kilka minut, ze odeszło mu 20 lat!!!!
Niesamowite!
 
Żeby nie było tak słodko, zauważyłam też minusy.
Po pierwsze cena, która dla pewnych osób może być powalająca.
Za mały słoiczek produktu płacimy aż 540,00 zł i choć krem jest bardzo wydajny, cena może być nie do przeskoczenia, jeśli nie jesteście pewni tego, o czym piszę!
Drugi minus to rozjaśnienie twarzy i lekki, biały, widoczny osad, który pojawia się po kilku minutach.
Próbowałam zrobić makijaż i nie wyglądało to zbyt dobrze, dlatego postanowiłam stosować ten kosmetyk codziennie wieczorem.
 
Na werdykt o tym cudzie jest jeszcze za wcześnie.
W podsumowaniu kuracji przedstawię Wam zdjęcia przed, w trakcie i po, moje oraz mojego M. dla porównania. Wtedy też dam Wam znać, czy warto wydać te 540,00 zł czy lepiej zainwestować w botox :)
Na tą chwilę jestem pod ogromnym wrażeniem.
Czekajcie cierpliwie na pełne sprawozdanie!!!
A więcej o tym kosmetyku znajdziecie tutaj:
 
 
XOXO
Baby Lips - szmineczki, które przyszły do nas z Ameryki!

12/16/2013

Baby Lips - szmineczki, które przyszły do nas z Ameryki!

O tych produktach było głośno na amerykańskim You Tube! Dostępne są w światowej sprzedaży już od dawna, a do regularnej sprzedaży w Polsce trafiły dopiero jakiś czas temu. Gdy dowiedziałam się o nich, zapragnęłam je mieć. Poprosiłam znajomą, która pracuje w Rossmannie i takim właśnie sposobem trafiły one do mnie. Czy jestem z nich zadowolona? Czy podbiły one moje serce? Dowiecie się w dalszej część, dlatego też zainteresowanych zapraszam do lektury :)




Obecnie posiadam te dwie wersje, ale dostępnych jest jeszcze kilka :)

Według producenta balsamy te powinny nawilżać do 8 godzin i sprawiać, że usta staną się bardziej miękkie oraz nawilżone.
Dodatkowo produkty te nadają się dla niemowląt i małych dzieci.


Pierwsza to Baby Lips "Hydrate"

Bardzo ładne opakowanie.
Zapach słodki, delikatnie cytrusowy.
Konsystencja przypomina zbitą wazelinę.
Bezbarwna!
Podobna do Nivea Classic!

Skład chemiczny, ale znajdziemy tu również wyciąg z aloesu, witaminę E, wosk Candelilla, masło Shea itd.

Ładnie rozprowadza się na ustach, nawilża, daje delikatny połysk!
Efekt niestety szybko znika, wygładzenia nie zauważyłam!


Druga to Baby Lips " Pink Punch "

Również prześliczne opakowanie.
Zapach przyjemny, owocowy!
Tu pojawia się różowe zabarwienie i konsystencja nie jest już tak tłusta, jak w przypadku swojej poprzedniczki.

Skład jest również podobny, ale mamy się całą gamę barwników, związków zapachowych, brak wyciągu z aloesu.

Balsam nawilża, nadaje ładny kolor naszym ustom, ale może podkreślać suche skórki!!
Efekt znika szybko, a kolor zbiera się w mało estetyczne wałki w kącikach ust.

Moja ogólna opinia:

Po pierwsze: zalecenia producenta nie sprawdzają się! Nie ma mowy o nawilżeniu do 8 godzin, choć na początku jest całkiem przyjemnie.
Do tego dochodzi podkreślenie suchych skórek czy brak wygładzenia.
Kolejna kwestia: uważam, że ten produkt jest mocno przereklamowany!!!!
Pomadki nie są złe, ale nie ma tu WOW!
Działają podobnie, jak większość dostępnych na rynku tego typu produktów, a nawet są bardzo podobne do smakowych i kolorowych pomadek Nivea.
Do tego dochodzi ich cena ( ok. 10, 00 zł ), która jest dość wysoka.
Fajnie, że nadają ładne kolory i duży plus za cudowne opakowania, ale to wszystko.
Czy warto było tyle czekać? Zdecydowanie NIE!
Teraz wiem, że inne pomadki mogą spokojnie zastąpić właśnie te i nie jest to dla mnie kosmetyczny Must Have!!!

Dajcie znać, co Wy myślicie o tych balsamach?
Czy już je próbowałyście?

XOXO
Ranking najlepszych produktów ochronnych do ust według Coco!

12/12/2013

Ranking najlepszych produktów ochronnych do ust według Coco!

Dziś przedstawię Wam mój subiektywny ranking najlepiej działających według mnie produktów ochronnych do ust. Znajdą się tu balsamy, pomadki i inne mazidła. Te naturalne i te bardziej chemiczne. Lepiej Wam znane i mniej znane. W różnych cenach, wyższych i niższych. Od razu podkreślam, że są to produkty, które sprawdziły się u mnie, co nie musi oznaczać, że w Waszym przypadku jest podobnie. No dobra, to poznajcie moich faworytów :)


Numerem jeden i bezbłędnym faworytem w tym rankingu jest balsam NUXE.
Po pierwsze za swoje działanie, a w tej kwestii nie mam mu nic do zarzucenia.
Nawilża, odżywia, regeneruje i wygładza.
Po drugie ma przyjemną konsystencję, ładny zapach i bardzo dobry skład.
A po trzecie jest niesamowicie wydajny!

Więcej o tym produkcie poczytacie tutaj:



Numer dwa to masełka Nivea. Nawet się nie spodziewałam, że tak podbiją moje serce.
Pachną cudownie, bardzo ładnie nawilżają usta i je dodatkowo zmiękczają.
Duży plus za duże opakowania i stosunkowo niską cenę.
Dostępne dla każdego i w kilku wersjach zapachowych.


Kolejne miejsce, już trzecie to jajeczko EOS!
Sprawdziłam kilka wersji smakowo - zapachowych i ta różowa jest moją ulubioną.
Produkt w 95 % naturalny, słodki i bardzo przyjemny.
Pachnie obłędnie! Rewelacyjnie nawilża. Daje radę suchym i spierzchniętym ustom.
Jedyny minus to jego dostępność.


Numer 4 to kultowa, klasyczna pomadka Nivea.
W moich denkach można było zaobserwować ogromne ilości pustych opakowań po tym właśnie produkcie. Wiecie, że uwielbiam ją nie tylko ja, ale i mój M.
Pomadka jest tłusta i bardzo dobrze nawilża usta.
Moim zdaniem jest najlepsza ze wszystkich pozostałych smakowych pomadek Nivea.
Do tego tania i łatwo dostępna dla każdego.


No i dotarliśmy do miejsca piątego, a tu pojawia się słynny Tisane!
Ja nie widzę, aż takiego fenomenu tego produktu jak inni.
Owszem dobrze nawilża i ładnie wygładza, jednak zapach nie jest już tak ciekawy, a konsystencja mniej przyjemna w aplikacji.
Tani i dostępny w aptekach, ale jego poprzednicy mają u mnie więcej plusów.


W tym rankingu nie może zabraknąć również Carmex'u.
Zajął on 6 miejsce. Dlaczego?
Przez mentol w składzie, chłodzące działanie i smak.
Jest wygodny w użyciu, wydajny, tani. Dobrze nawilża i pomaga przynieść ulgę, ale dla mnie nadaje się tylko na okres letni. Gdy nakładam go zimą mam wrażenie, iż robi mi się zimno ;)
A ponieważ jestem zmarzluch to ten produkt nie może aż tak bardzo podbić mojego serca!


Miejsce 7 zajmuje sztyft melonowy marki Yes to Carrots.
Uwielbiam go za zapach, smak oraz skład.
Bardzo fajnie nawilża i wygładza usta.
Dodatkowo ma poręczne opakowanie i można zabrać go wszędzie ze sobą.
Minus to jego dostępność, cena i częste braki.
Ale jak tylko trafię na niego w Sephorze i to jeszcze na promocji, wtedy musi być mój!


I ostatnie miejsce to pomadki Baby Lips!
W przyszłym tygodniu poznacie moją obszerniejszą opinię na ich temat.
Jedno mogę Wam powiedzieć, że nie rozumiem fenomenu tych produktów i nie wiem, dlaczego Amerykanki aż tak bardzo się nimi zachwycają!!!
Są ok, ładnie pachną, część z nich nawet nadaje delikatny kolor. Niestety, aż tak dobrze nie nawilżają ust, jak się tego spodziewałam. Więcej dowiecie się już za kilka dni :)

Mogę wymienić tu jeszcze kilka innych produktów ochronnych do ust. Poza tym wciąż pojawia się coś nowego na naszym rynku. Na tą chwilę jednak wymienione wyżej mazidła wiodą prym wśród pozostałych "ochroniaczy". Jestem ciekawa, jakie Wy polecacie? Czy macie podobne zdanie, jak ja?
A może wolicie zupełnie inne produkty?

Zachęcam również do udziału w rozdaniu, które już dziś się kończy:


XOXO
Zabiegi kosmetyczne, które można wykonać w domowym zaciszu!

12/11/2013

Zabiegi kosmetyczne, które można wykonać w domowym zaciszu!

Skończyliśmy już całą serię dotyczącą cer, zabiegów do nich dobranych oraz ich pielęgnacji. Teraz przejdziemy do innych ciekawych tematów, a jednym z nich będzie właśnie ten dzisiejszy. Zdradzę Wam, z jakich zabiegów w salonach kosmetycznych możecie zrezygnować i wykonywać je w domu, tym samym zaoszczędzając pieniążki. Jeśli jesteście ciekawi, zapraszam do lektury :)

Zacznijmy od takich najprostszych zabiegów. Należą do nich henna brwi, depilacja ciała czy wąsika, a także peeling kawitacyjny, sonoforeza czy algi.

Koszt wykonania henny brwi w salonie waha się od 15 zł nawet do 30 zł w zależności od miasta oraz salonu kosmetycznego. Henna jest prostym zabiegiem, łatwym do przygotowania, a gdy już dojdziecie do wprawy zajmie Wam dosłownie kilka minut. Moja propozycja dla Was jest taka, byście ten pierwszy raz wykonali hennę u dobrej kosmetyczki, która dobierze Wam idealny kształt brwi. Później możecie robić już ją sami w Waszych domach. Wystarczy zaopatrzyć się w kilka sprzętów. Naczynie do henny np. szklana miseczka, pomarańczowy patyczek lub mały pędzelek do nakładania pomadki, woda utleniona i henna. W hurtowniach kosmetycznych czy w necie możecie zakupić tubki z profesjonalną henną. Ja od lat stosuję i polecam RefectoCil, który jest w postaci żelowej i wielu tonacjach kolorystycznych.


Taka tubeczka starczy Wam na bardzo długo, a jej koszt to ok. 15 - 25 zł.
Filmy z instruktażem znajdziecie na You Tube!!!

***

Kolejny zabieg to depilacja woskiem rąk, nóg czy nawet pach. Koszt wykonania takiego zabiegu wynosi od 40 zł na jedną partię ciała i nawet do 200 zł za komplet. Depilację wykonujemy raz na 2 do 4 tygodni. Policzcie sobie ile to jest pieniędzy w roku!!! Jeśli zaopatrzycie się w zestaw do depilacji oraz woski zaoszczędzicie kupę kasy. Jak wygląda taki profesjonalny zestaw?


Będziecie potrzebować podgrzewacza do wosku, wkładów z woskiem i oczywiście paski do depilacji.
Taki zestaw możecie kupić w necie już za ok. 100 zł. W hurtowniach kosmetycznych pogrzewacze są w cenach od 45 zł do 100 zł, wkłady można dostać już za 4 zł, a rolkę pasków za 10 - 15 zł!
Jeden wkład starczy Wam na kilka zabiegów. A jak prawidłowo wykonać zabieg przedstawia Wam nissiax83 w swoich filmikach :)



Szybki, prosty zabieg, który możecie wykonać w domu i dużo na nim zaoszczędzić!
Podobnie jest z wąsikiem, ale to jest już wersja dla odważnych. Dlaczego?
Depilacja wąsika nie jest przyjemnym zabiegiem, a źle wykonana może podrażnić Wam skórę, a nawet możecie zerwać sobie naskórek! Nad tym zabiegiem radzę się zastanowić ;)

***

Kolejny zabieg to peeling kawitacyjny. W tej kwestii wypowiadałam się już wiele razy. Po pierwsze musicie zaopatrzyć się w dobry sprzęt. Ja posiadam Skin Spatula, z którego jestem bardzo zadowolona. Kwestia samej kawitacji do wykonania w domu jest bardzo prosta, ale trzeba pamiętać o zasadach jej stosowania oraz przeciwwskazaniach. Zabieg w salonie kosztuje od 40 zł do nawet 120 zł, natomiast sprzęt możecie dostać od ok. 150 zł do 400 zł. Jest to inwestycja, ale pozwoli Wam również zaoszczędzić czas i pieniądze wydane w salonach. Odsyłam Was do mojego posta oraz filmiku, w którym znajdziecie objaśnienia do wykonania peelingu kawitacyjnego.



***

Jeśli chodzi o zabieg głębszego oczyszczania, jakim jest mikrodermabrazja, tu jednak zalecam chodzenie do salonu. Na rynku możecie dostać sprzęty do mikro podobne, jak na poniższym filmiku, ale nie jest to ten sam zabieg co u kosmetyczki. Dlaczego?


Po pierwsze sprzęt jest zupełnie inny niż ten profesjonalny. Do mikrodermabrazji diamentowej stosowane są końcówki diamentowe, a w mikrodermabrazji korundowej sproszkowany korund! Sprzęt jest duży i dużo kosztuje. Sam zabieg wygląda zupełnie inaczej. Nie będzie w stanie wykonać go same w domu. Więcej o mikrodermabrazji poczytacie w tym poście:


Natomiast dobra wiadomość dla miłośniczek mikro jest taka, że możecie kupić sproszkowany korund i stosować go jako peeling w Waszych domach!!! Dostaniecie go w sklepach internetowych, a w tych filmikach poznacie jego zalety.



***

Dobra, to teraz przejdźmy do sonoforezy i mezoterapii bezigłowej. Są to dwa zabiegi bardzo do siebie podobne, choć wykonuje się je troszkę inaczej i przy użyciu innej aparatury. Generalną zasadą tych zabiegów jest wprowadzanie wartościowych składników różnych produktów jak np. ampułki w głąb naszej skóry. Czy dają one zauważalne rezultaty? O tym prowadzone są dyskusje wśród kosmetologów czy fizjoterapeutów, ale pewne jest to, że takie wprowadzanie składników możecie wykonać w Waszych domach. Będziecie potrzebować do tego sprzętu do kawitacji, żelu do ultradźwięków oraz kosmetyku według Waszych potrzeb.
Zabieg jest prosty. Wystarczy nałożyć na oczyszczoną wcześniej skórę ampułkę, serum itp. następnie żel do ultradźwięków i przy pomocy spatuły, robiąc wolne "kółeczka" wprowadzamy dobre składniki w głąb skóry. Informacje na temat prawidłowego wykonania sonoferezy, oraz filmiki z tego zakresu znajdziecie w necie!

Innym sposobem wprowadzanie kosmetyków w głąb skóry jest mezoterapia mikroigłowa, którą również możecie zrobić w domu. Do tego zabiegu będzie potrzebny Wam specjalny roller. Takie wałeczki można kupić w aptekach czy na stronach producentów np. tutaj:


Jak wykonać taki zabieg? Proponuję zobaczyć :


No i pozostaje mezoterapia igłowa, którą wykonacie tylko u lekarza!

***

Do zabiegów, które również możecie zrobić w domu należą maseczki algowe. Część z Was zna je bardzo dobrze, ale mi zależy na zachęceniu Was do robienie tych alg profesjonalnych. W salonie kosmetycznym za zabieg z algami zapłacimy od. 50 zł nawet do 200 zł. Natomiast w hurtowniach kosmetycznych czy w internecie znajdziecie opakowania od 150 ml nawet do 1 litra w cenach od 35 zł do 100 zł. Wystarczą Wam one nawet na 10 / 15 zabiegów. Już za jakiś czas będziecie mogły poczytać również na moim blogu, jak prawidłowo przygotować takie algi oraz jak je aplikować.


***

Kolejna kwestia to kwasy! Dużo z Was o nie pyta, a niestety ja nie jestem za tym byście ten zabieg robili sami w domu. Choć w jego wykonaniu nie ma wielkiej filozofii, trzeba przestrzegać pewnych zasad, wiedzieć kiedy można je użyć, jakie są przeciwwskazania itp. Do kwasów nie będą miały łatwego dostępu osoby, które nie są profesjonalistami i nie pracują w tym zawodzie.
Ze względu na ich duże stężenia najlepiej będzie, gdy zabiegi z kwasami wykonacie w salonach kosmetycznych.

***

No i na koniec pozostaje sprawa wszelkiego rodzaju zabiegów z falami radiowymi, prądami czy laserami. Ze względu na swoje profesjonalne sprzęty i dostępność ich tylko dla salonów kosmetycznych niestety nie ma możliwości wykonywania takich zabiegów w domowym zaciszu.
Nie polecam sięgania po depilatory laserowe, którymi można zrobić depilację w domu. Trzeba tu bardzo uważać! Przestrzegam również przed kupowaniem frezarek, jeśli nie umiecie ich używać i nigdy nie braliście udziału w kursach tego typu. Na profesjonalny pedicure zachęcam udać się do salonu, a nie próbować usuwania wrastających paznokci czy np. brodawek na własną rękę.

Możecie ułatwić sobie życie, zaoszczędzić czas i pieniądze, jeśli wybierzecie odpowiednie dla Was zabiegi. Pamiętajcie, by skonsultować Wasze zamiary prowadzenia takiej domowej pielęgnacji z Waszą kosmetyczką czy dermatologiem!!!

Zapraszam również do udziału w rozdaniu:


XOXO
  
Dwa produkty M.A.C, czyli Prep + Prime Transparent Finishing Powder i Bronzing Powder!!!

12/02/2013

Dwa produkty M.A.C, czyli Prep + Prime Transparent Finishing Powder i Bronzing Powder!!!

Dziś przedstawię Wam dwa produkty do makijażu, które mogłyście zobaczyć jakiś czas temu na moim facebook'u. Znam je już od dawna i uwielbiam do nich wracać. Dlaczego? Bo ich jakość, wykończenie i działanie za każdym razem powala mnie na kolana. Owszem, do najtańszych nie należą, ale w tym przypadku warto w nie zainwestować.

 
Mowa oczywiście o prasowanym, transparentnym pudrze wykańczającym makijaż i o matowym bronzerze :)
 
 
Zacznijmy od pudru transparentnego, którego zadaniem jest nadać satynowe wykończenie naszej skórze. Dodatkowo ma utrwalić makijaż, sprawić by pory stały się mniej widoczne, a także nadaje się do każdego rodzaju cery.
 
Jego cena to: ok 100,00 zł
Waga : 6,3 g
 
 
Puder zamknięty jest w eleganckiej puderniczce z lusterkiem i nadaje się do noszenia w torebce :)
Ma zbitą konsystencję i jest niesamowicie wydajny.
Nie pyli się i nie osypuje w opakowaniu.
Pierwsze co zauważamy to zmatowienie skóry.
Dodatkowo w ogóle go nie czuć i co ważne, nie robi efektu maski.
Doskonale stapia się i dostosowuje do koloru ( mimo iż biały, efektu wybielenia nie ma!!! )
Jest lekki, przyjemnie pachnie, nie podrażnia i nadaje się do skóry wrażliwej.
Przedłuża działanie podkładu oraz sprawia, że skóra przez wiele godzin jest świeża.
Muszę się Wam przyznać, ze po zmianie pudru oraz bronzera dostawałam wiele komplementów odnośnie cery i makijażu!!! Wszystko za sprawą tych dwóch produktów :)
 
Z tego co się orientuję dostępna jest też wersja w sypkiej postaci, którą wiele osób sobie chwali.
Czy jest tak dobra jak ta, nie wiem, bo nie używałam!
Dajcie znać, czy miałyście ten puder i czy macie podobne jak ja zdanie na jego temat.
 
 
O ile dobrze pamiętam ten bronzer dostępny jest jeszcze w innych wersjach odcieni.
Ja wybrałam najjaśniejszych, choć w sklepie wydawał mi się jeszcze jaśniejszy niż w świetle dziennym.
 
Cena: ok. 100,00 zł
Waga: 10 g
 
 
 
Podobnie, jak jego poprzednik bronzer zapakowany jest w wygodne, eleganckie opakowanie z lusterkiem.
Konsystencja jest mocno sprasowana, matowa i bez żadnych drobinek.
Mimo iż kolor wydaje się ciemny ( a jest najjaśniejszy z gamy ) to spokojnie mogą stosować go zarówno blondynki, jak i brunetki.
Nie zrobicie sobie nim krzywdy, a tym bardziej plam!
Doskonale wykonturujecie twarz czy nadacie jej opalenizny stopniując dawki bronzera.
Długo utrzymuje się na twarzy.
Nie schodzi z niej mało przyjemnymi plamami.
Fantastycznie stapia się z podkładem.
Nadaje się nie tylko dla profesjonalistów, ale i amatorów.
Niesamowicie wydajny.
Wart swojej ceny i zainwestowania w niego każdej złotówki.
Jest jednym z moich ulubionych bronzerów!!!
Polecam z czystym sercem.
 
Podsumowując:
 
Są takie produkty marki M.A.C, których zamienniki znajdziecie w drogeriach. Są też takie, których nic nie zastąpi. Ja już sprawdziłam część z tych kosmetyków do makijażu i wybrałam moich ulubieńców. Oczywiście nie każdy się ze mną zgodzi, ale weźcie też pod uwagę, że każda z nas może mieć inne wymagania co do marki.
Jeśli chodzi o te dwa pudry mogę spokojnie je Wam polecić.
Dajcie znać, czy je znacie, czy miałyście i czy u Was się sprawdziły?
 
XOXO

Instagram

Copyright © 2017 COCO COLLECTION