Dziś zapraszam Was na kolejną recenzję dotyczącą kosmetyków FRESH i serii różanej. Jeśli jeszcze nie czytaliście poprzedniego posta zostawiam Wam tutaj link. Co tym razem, jakie produkty? Otóż, będzie peeling cukrowy, maseczka i krem intensywnie nawilżający. Czy ktoś z Was miał okazję wypróbować już te preparaty? Co sądzicie o marce?
Zrobimy to tak, jak należy czyli przejdę do omawiania każdego kosmetyku w kolejności jego zastosowania. Zaczynamy od peelingu, czyli złuszczamy martwy naskórek i przygotowujemy skórę do przyjęcia substancji aktywnych z maseczki.
FRESH SUGAR FACE POLISH - peeling cukrowy
Po otworzeniu szklanego słoiczka zauważycie mocno zbitą, brązową pastę, a w niej zatopione drobinki cukru. Zacznie unosić się słodki aromat nieco zbliżony do różanego zapachu. Nie jest on intensywny, a nawet dodam całkiem przyjemny.
Po wydobyciu ze słoiczka odrobiny peelingu musimy nanieść go na skórę. Polecam wcześniej zwilżyć palce, wtedy produkt będzie przyjemnie rozsmarowywał się na skórze. Okrężnymi ruchami rozcieramy go na twarzy omijając okolice oczu. I teraz - uwaga, uwaga! Pozostawiamy peeling na skórze na około 10 minut. Pozwalamy mu, by zaczął intensywnie działać. Po upływie tego czasu zmywamy preparat ciepłą wodą i teraz możemy już aplikować maseczkę.
Zanim jednak przejdę do omawiania kolejnego kosmetyku muszę przyznać, iż bardzo polubiłam ten rytuał. Zauważyłam, że peeling świetnie oczyszcza pory w okolicy nosa i na brodzie. Złuszcza, ale nie podrażnia. Tutaj jednak zwrócę ponownie uwagę, iż jest to kosmetyk, który w składzie ma drobinki cukru, czyli będzie działał typowo mechanicznie. A to oznacza, że nie jest on perfekcyjnym rozwiązaniem dla osób z cerą naczyniową.
No dobrze, skład! Oprócz cukru mamy również wyciąg z truskawki, olejek z pestek śliwki, wosk Candelilla, masło z nasion mango, olejek winogronowy, fruktozę, glukozę i witaminę E. Nie jest źle, ale całkiem naturalnie też nie jest.
Co ciekawe, ten kosmetyk dostaniecie w sprzedaży w Sephorze w dwóch pojemnościach: 30 g ( ja taką posiadam ) i 125 g. Oczywiście jest różnica w cenie i szczerze mówiąc bardziej opłaca się zakupić większą wersję.
Teraz czas na różaną maseczkę, której zadaniem jest nawodnienie i tonizacja skóry, ale też przywrócenie jej naturalnego blasku i dodanie sprężystości. Czy tak się dzieje?
FRESH ROSE FACE MASK - różana maseczka
I kolejny szklany słoiczek o pojemności 30 gr, a w nim żelowa konsystencja z zatopionymi płatkami róży. Wygląda to przepięknie, a jaki wspaniały zapach!!! Niestety to tyle, jeśli chodzi o plusy. I tutaj wypowiem się szybko. Po kilku minutach od nałożenia maseczki niestety troszkę piecze. I taki efekt mogą odczuć osoby z wrażliwą skórą ( taką jak moja ), ale może być i tak, że pozostali nic nie poczują ;) Natomiast maseczka sama w sobie nie robi nic szczególnego, a już tym bardziej nie nawilża zbyt mocno. Szkoda, bo zapowiadała się super!
Co znajdziemy w jej składzie? Wodę różaną, ekstrakt z ogórka, wodę morską, kwas hialuronowy, ekstrakt z aloesu, dużo zapachów, konserwanty, emolienty itp. Nie jest najgorzej, ale najlepiej też nie.
I tutaj znów, podobnie jak w przypadku peelingu maseczka jest dostępna w dwóch pojemnościach ( mniejszej i większej ) na stronie Sephory.
I na zakończenie całej pielęgnacji przychodzi czas na krem z tej samej różanej serii.
FRESH ROSE DEEP HYDRATION FACE CREAM - krem do twarzy
I znów mamy szklane opakowanie, ale tym razem o pojemności 15 ml. Z jednej strony dobrze, że to tylko miniaturka, a nie pełnowymiarowy krem, bo nie będę go zachwalać. Dlaczego? Krem jak krem i nie powiem, że aż tak intensywnie nawilża. No dobrze, a co nam obiecuje producent? Całodobowe nawilżenie, łagodzenie, stopniowe nawadnianie. Hmmm?
Konsystencja kremu jest bardzo przyjemna, delikatna i super rozprowadza się na skórze. Rzeczywiście nie ma mowy o jakimkolwiek podrażnieniu, szczypaniu czy zaczerwienieniu. Zapomnijcie o "zapchanych porach", ale ... Zaczynają się schody, bo spodziewałam się, że w takich miejscach jak moje policzki ( tutaj skóra jest dość sucha ) po nałożeniu preparatu odczuję ten przyjemny efekt ukojenia i nawilżenia. Nic takiego się nie dzieje, krem momentalnie się wchłania, a nawodnienia zero. Ok, miałam małą pojemność kremu i 15 ml dość szybko się skończyło. Być może rezultat by się pojawił po ponad miesiącu stosowania. Tego potwierdzić nie mogę. Natomiast stwierdzam, że kupowanie tak małej pojemności dla osiągnięcia przyzwoitych wyników to strata kasy. Dlaczego? Bo miniaturka kosztuje aż 85 zł i szkoda wydawać na nią pieniądze.
Na zakończenie dodam iż składniki, które znajdziemy w formule to gliceryna, emolienty, woda różana, wyciąg z ogórka, kwas hialuronowy, witamina E, czy olejek różany. Są też konserwanty i związki zapachowe.
Podsumujmy:
Przetestowałam kilka produktów marki FRESH. Słyszałam o niej różne opinie. Podoba mi się podejście właścicieli do same pielęgnacji i to, że ciągle szukają nowych rozwiązań, a w ofercie pojawiają się kolejne preparaty. Jak dla mnie seria różana jest przereklamowana, za duże pieniądze i tylko peeling cukrowy mogę Wam polecić z czystym sumieniem. Mimo wszystko chcę sprawdzić jeszcze kilka innych produktów. Być może znajdę dla siebie coś odpowiedniego, bardziej dopasowanego do potrzeb mojej skóry. Być może trafiłam nie na te preparaty co powinnam. Będę bardziej ostrożna, a jeśli znajdę jakąś perełkę to dam Wam znać.
XOXO
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz