ORIGINS Retexturizing Mask with Rose Clay to regenerująca maseczka do twarzy zawierająca w składzie różową glinkę. Dodatkowo produkt ten ma oczyścić naszą skórę i przywrócić jej blask już po 10 minutach.
Skład:
Muszę przyznać, że skład jest obszerny. Znajdziemy tu przede wszystkim: kaolin, wyciąg jojoba, glicerynę, olejek grejpfrutowy, olejek lawendowy, olej z kwiatów pelargonii, olejek amyrisowy, olej szałwiowy, olej z kwiatów rzymskiego rumianku, wyciąg z róży, związki zapachowe, wyciąg z orzechów kasztana jadalnego, wyciąg z albicji, lecytynę, wyciągi z alg, kwas hialuronowy, dwutlenek tytanu, barwniki, konserwanty i resztę chemicznych składników.
Maseczka ukryta została w miękkiej, różowej tubce o pojemności 100 ml. Jej okres przydatności to 24 miesiące, a cena 99,00 zł.
Dostępna jest w sklepach internetowych oraz w sklepie stacjonarnym marki.
Stosujemy ją 1-2 razy w tygodniu. Nakładamy na oczyszczoną z makijażu skórę, na 10 minut, a następnie zmywamy.
Konsystencja maski jest kremowa, gęsta i posiada w sobie peelingujące drobinki. Oczywiście w kolorystyce różu i przyjemnym cytrusowo kwiatowym zapachu. Zupełnie nie czuć glinki, więc jest to również opcja dla osób, które nie lubią typowego zapachu dla takich maseczek.
Po aplikacji na skórę maseczka bardzo szybko zastyga. Można dodatkowo bezpośrednio po jej nałożeniu wykonać szybki peeling dla wzmocnienia efektu.
Uwaga! Nie polecam wydłużania określonego czasu ( czyli ponad 10 minut ), bo może zacząć delikatnie Was szczypać. Najlepiej zmyć ją po podanym przez producenta czasie!
Muszę przyznać, że moje pierwsze wrażenie nie było zbytnio na plusie. Przy tak wrażliwej skórze jak moja, już po 5 minutach poczułam szczypanie i rozgrzanie twarzy. Musiałam maseczkę zmyć i zauważyłam mocne zaczerwienienie, choć mimo wszystko skóra była ładnie wygładzona.
Kolejne podejście obyło się już bez przykrych skutków ubocznych, bo trzymałam maskę znacznie krócej. Skóra nie była już zaczerwieniona, a nadal pozostała gładka i miękka w dotyku.
Minusem jest też to, iż nie mogę używać tego produktu 2 razy w tygodniu, a tylko raz, właśnie ze względu na moją cerę. Wydaje mi się, iż przy normalnej, a nawet mieszanej skórze nie będzie tego efektu.
Nie jestem w stanie stwierdzić też, czy maseczka rozświetla i regeneruje bo stanowczo za krótko ją trzymam. Mogę natomiast potwierdzić, że oczyszcza i wygładza. Szkoda mi wydanych prawie 100 zł na ten kosmetyk, choć i tak wiem, iż zużyję go do końca. Nie będę też rezygnować z marki, bo mam wielką ochotę na przetestowanie innych produktów. Jak będzie w ich przypadku? Na 100 % zdam Wam relację :)
XOXO
Cena powala na kolana, ja mam mieszaną skórę więc raczej się nie skusze :)
OdpowiedzUsuńBrzmi fajnie :) Ja wolę jednak maseczki w pojedynczych saszetkach, bo takie w tubie szybko mi się nudzą ;)
OdpowiedzUsuńMam mieszaną cerę, ale jednocześnie bardzo wrażliwą (byle co powoduje u mnie zaczerwienienie), więc chyba się nie skuszę, o ile nie upoluję gdzieś wcześniej próbki. Szkoda, bo miałam na nią sporą ochotę po tym, jak ta węglowa wersja (Clear Improvement) świetnie się u mnie sprawdziła.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze tylko raz w tyg możesz ją stosować ;)
OdpowiedzUsuńBoje sie ja uzyc do mojej delikatnej skóry :)
OdpowiedzUsuńCena niestety powala, wątpię żebym miała kiedyś okazję wypróbować :)
OdpowiedzUsuńJeżeli glinka to w moim przypadku zielona. Buziak Kochana :*
OdpowiedzUsuńMarka ma naprawdę dobre kosmetyki ale maska nie robi wow i to jeszcze za stówkę. Znajdziemy o wiele lepsze maski i tańsze :)
OdpowiedzUsuńOj nie, to nie produkt dla mnie jeżeli tak podrażnia. Moja skóra by tego nie zniosła :/
OdpowiedzUsuńteż mam wrażliwą twarz... nie wiem czy bym się na nią skusiła...
OdpowiedzUsuń10 min i już?? to za mało relaksu :D