Znam go już od dawna! Jest moim lekarstwem w okresie zimowym, opatrunkiem na spierzchnięte i przesuszone usta. Według mnie nie ma sobie równych, a próbowałam wszystkiego. I choć słyszałam na jego temat różne opinie to ja jednak zaliczam się do zwolenniczek. Poznajcie bohatera dzisiejszego posta...
NUXE BALSAM DO UST REVE DE MIEL to ultraodżywczy, naprawczy kosmetyk z miodem oraz olejkami roślinnymi do przesuszonych i popękanych ust. Zawiera wysoce skoncentrowane składniki naturalne ( miód akacjowy, masło Shea, wyciąg z grejpfruta, oleje roślinne ), które sprawiają, że usta stają się delikatne, miękkie i doskonale gładkie.
Co takiego mamy w składzie? Bardzo wysoko woski pszczele, masło Shea oraz olej z oliwek, a następnie lecytynę, olej ze słodkich migdałów, miód, olej grejpfrutowy, olej sojowy, olejek różany, witaminę E, olejek cytrynowy, wosk Candelilla, allantoinę, olej słonecznikowy, itd. Nie ma tu związków zapachowych, barwników, parabenów czy parafiny!
Producent informuje nas, że aż 79,5 % składu to substancje naturalne i rzeczywiście tak jest. Jak dla mnie rewelacja, bo rzadko w produktach do ust możemy spotkać tak wspaniałe składniki aktywne.
Opakowanie jest przepiękne. Mały, szklany słoiczek o pojemności 15 g i przydatności od otwarcia do 6 miesięcy. Nie wiem, czy zmienił się design ( pamiętam jeszcze inne opakowanie ) czy jest to edycja limitowana, ale teraz podoba mi się jeszcze bardziej!
Produkt ten znajdziecie w aptekach oraz sklepach oferujących markę NUXE.
Jego cena - ok. 50,00 zł - może wydać się Wam bardzo wysoka, jednak ja jestem w stanie wydać na niego każdą złotówkę. Poza tym pojemność jest ogromna, a kosmetyk niesamowicie wydajny!
Konsystencja jest gęsta, maślana, kremowa i lekko żółta. Ciężko ją opisać, bo nie znajdziecie podobnej w innych produktach do ust. Pachnie obłędnie! Wyczujecie miód z cytrusową nutką!
Po aplikacji na usta działa jak opatrunek. Wchłania się bardzo wolno, ale nie pozostawia tłustej warstwy. Usta stają się miękkie, gładkie, nawilżone. Jeśli są bardzo popękane już po kilkudniowej kuracji wracają do normy.
Najbardziej lubię nakładać balsam przed snem. Zostawiam go na całą noc i nie martwię się, że zniknie wraz z jedzeniem czy innymi czynnościami wykonywanymi za dnia. Gdy budzę się rano czuję ukojenie i miękkość. Wspaniałe uczucie!
Nie wyobrażam sobie przetrwania zimy bez tego "lekarstwa". Nawet domowe peelingi, kuracje i tłuste pomadki nie radzą sobie tak dobrze, jak ten balsam. Już wspomniałam, że według mnie nie ma sobie równych i będę do niego zawsze, z przyjemnością wracać!!!
XOXO
Znam go, ale w innej szacie graficznej. Koleżanki z pracy tak go uwielbiają , że mają po kilka sztuk w zapasie :) sama muszę koniecznie po niego siegnąć, bo jest już chyba bestsellerem :)
OdpowiedzUsuńKoleżanki wiedzą co dobre :)
UsuńBrzmi kusząco :)
OdpowiedzUsuńOj tak, kusi :)
UsuńZnam i bardzo lubię, w sztyfcie niestety nie jest aż tak bardzo nawilżający ale dobrze się sprawdza.
OdpowiedzUsuńTego w sztyfcie nie próbowałam i wystarcza mi w zupełności balsam w słoiczku :)
UsuńChyba zmienili opakowanie, albo to jakaś edycja limitowana :P U mnie w aptece nigdy go nie ma, gdy przychodzę :P
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to limitowana edycja, a wygląda bardzo ładnie :)
Usuńnie znam ale zachęciłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy :)
UsuńKupię go jak tylko wykoncze tego nieszczesnego Eosa ;D
OdpowiedzUsuńNieszczęsnego EOS? Czyżby nie przypadł Ci do gustu?
UsuńUwielbiam i używam bez przerwy od kilku lat :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, bo jest świetny!
Usuńkuszący :)
OdpowiedzUsuńI to bardzo :)
Usuń