M.A.C Studio Tech, czyli podkład w kompakcie!

2/28/2013

M.A.C Studio Tech, czyli podkład w kompakcie!

Tego produktu nie nabyłam sama! Dostałam go w prezencie podczas pobytu we Włoszech. Oczywiście bardzo się ucieszyłam, bo przecież to M.A.C, ale po chwili stwierdziłam, co ja z tym zrobię ?? Przecież nie używam podkładów w kompakcie??? Mimo wszystko miałam na niego ogromną chrapkę i dziś zdam Wam relację, czy warto, czy też nie???

 
M.A.C Studio Tech - podkład w kompakcie
 
Produkt ten to mieszanka wody, emolientów i pudru. Ma kremową postac emulsji. Jest łatwy do nakładania dzięki załączonej gąbeczce. Pozwala uzyskac odpowiedni stopień krycia.
Nadaje się do wszystkich rodzajów cery, a także dostępny jest w kilkunastu odcieniach.
 
 
Opakowanie jest przyjemne, wygodne i całkiem klasyczne.
Składa się z dwóch części. W pierwszej mamy lusterko i podkład dodatkowo chroniony folią.
W drugiej jest miękka, biała gąbeczka.
 
 
Opakowanie zawiera 10 g produktu.
Skład:
 
Water Purified, Trimethylolpropane Trioctanote, Cyclomethicone, Isohexadecane, Caprylic/Capric Triglyceride, Polyglyceryl-6 Disterate, Microcrystalline Wax, Glycerine, Silica, Butylenes Glycol, Isononyl Isononanoate, Trihydroysterin, Euphorbia Cerifera Wax, Beeswax, Tocopherol, Squalane, Lecthine, Ascorbyl Palmitate, Potassium Sorbate, Propylene Carbonate, Polyethylene, Dimethicone, Crosspolymer, Trisosterin, Stearalkonium Bentonite, PEG-5 Soya Steral, Sodium Deydroacetate, Polymethyal Methcrylate, Sodium Chloride, Hydrogenated Castor Oil, Citric Acid, Hydrogenated Vegetable Oil, Zinc Oxie, Iron Oxides.
Z tego co się orientuję cena tego podkładu to ok. 140 zł
 
Konsystencja jest bardzo kremowa, dobrze zbita i nie posiada zapachu.
Nie stwarza problemów przy aplikacji, bardzo dobrze się rozprowadza.
Oczywiście producent dodał nam gąbeczkę, ale kto dziś nakłada podkład takim aplikatorem???
Trzeba go myc po każdym użyciu, czekac aż wyschnie, jest mało higieniczny i dodatkowo zbiera zarazki. Nie lepiej zastosować pędzel??? Wiem, wiem idea tego produktu to przenośny podkład, ok! Ja jednak wolę pędzel :)
 
 
Mój kolor to NC27, bardzo zbliżony do mojego naturalnego.
Sam produkt nie podrażnia mnie, nie zostawia smug i dość mocno kryje.
 
Moje pierwsze zastosowanie to aplikacja na całą twarz. Bardzo spodobała mi się wydajność, bo przy niewielkiej ilości mogłam pokryć nim całą twarz. Podkład dobrze wtopił się w skórę.
Nie podkreślił suchych skórek ani porów. Odniosłam też wrażenie przyjemnego nawilżenia skóry.
Później było już tylko gorzej.
Zauważyłam, że podkład troszkę ściemniał mi na twarzy, czego bardzo nie lubię!!!
Mimo, iż dobrze go przypudrowałam po kilku godzinach świeciłam się jak choinka!!!
Cała strefa T wymagała bibułki i kolejnego pudrowania. Efekt maski murowany przy większej ilości podkładu na skórze!!
Zrobiłam jeszcze dwa kolejne podejścia do tego kompaktu i za każdym razem była ta sama historia. Okropnie świecenie po kilku godzinach. Brak trwałości. Żal!!! Normalnie żal!!!
Za taką cenę można pokusić się o kupienie dobrego podkładu z wyższej półki.
Całe szczęście ja dostałam go w prezencie :)
Teraz noszę go w torebce i stosuję na ewentualne poprawki.
Nie polecę go Wam, bo mimo iż jest to M.A.C to efekt mamy mizerny!!!
 
XOXO 
Coś dla oka, czyli Sephora 2 in 1 waterproof eye remover gel

2/25/2013

Coś dla oka, czyli Sephora 2 in 1 waterproof eye remover gel

Demakijaż oczu to dla mnie sprawa wyjątkowa! Dlaczego? Wszystko za sprawą wrażliwości, alergii i bardzo delikatnej skóry. Nie mogę stosować płynów micelarnych, olejków i innych płynnych substancji. Najlepiej sprawdzają się mleczka, ale tu też wybór jest ograniczony. Co zrobić w takim przypadku? Albo pozostać z tymi produktami, które dobrze radzą sobie z moim problemem, albo dalej szukac i testować narażając się przy tym na mało przyjemne doznania. Zdecydowanie wybieram to pierwsze, choc ... No właśnie, podczas moim ostatnich zakupów w Sephorze wpadł mi w ręce produkt, który zajmuje teraz dość wysoką pozycję wśród moich ulubieńców. A mowa o...


SEPHORA 2 in 1 waterproof eye makeup remover gel

Produkt w postaci żelu do usuwania nawet najbardziej wodoodpornego makijażu oka.
Formuła zawiera wyciąg z bławatka i nawilżający kompleks HydroSenn+, który działa kojąco na skórę wokół oczu, a także flawonoidy i ekstrakty z drzewa oliwkowego wzmacniające rzęsy.


Produkt zamknięty jest w plastikowej buteleczce o poj. 125 ml z wygodną pompką.
Całkiem standardowe opakowanie, jak wszystkie produkty marki Sephora.
Jego cena to ok. 30 zł

Kosmetyk ten jest przebadany dermatologicznie.
Polecany dla osób noszących szkła kontaktowe oraz dla wrażliwców :)
W swoim składzie nie zawiera parabenów i związków zapachowych.


Jak widzicie na zdjęciu produkt ten ma konsystencję lekkiego żelu ( troszkę przypomina płynną galaretkę ). Jest całkowicie bezbarwny i nie pachnie.
Dzięki pompce możemy dozować jego taką ilość, jaką mamy ochotę zużyć.
Dodatkowo nic nam się nie wylewa, nic nie ścieka z wacika, a żel jest na tyle wydajny, że niewielka jego ilość spokojnie wystarczy na zmycie delikatnego makijażu oka.
Jeśli czytacie mojego bloga to wiecie, że nie noszę wodoodpornego makijażu.
Z tego też względu nie wypowiem się, czy ten produkt radzi sobie w takich sytuacjach.
No dobrze, ale powiecie: to co mnie skłoniło do zakupu takiego kosmetyku???
Moja odpowiedź brzmi: konsystencja!!!
Nie znoszę produktów do demakijażu wodoodpornego na bazie olejków, a już takie dwufazowe obchodzę szerokim łukiem. Uczucie tłustej warstwy wokół oczu, czy sklejonych rzęs to dla mnie tragedia. Z drugiej strony lubię miec dobrze oczyszczone rzęsy i skórę wokół oczu. Mam też 30 - tkę na karku, więc tarcie wacikiem przy oczach nie wchodzi w grę.
Chciałam znaleźć coś, co spełni te wszystkie moje warunki, a skoro produkty do demakijażu wodoodpornego mocniej działają na makijaż, to dlaczego nie spróbować w ten sposób.
Dodatkowo pojawił się "czyścik " w postaci żelu, który nie podrażnia moich oczu, nie szczypie i bardzo dobrze oczyszcza. Radzi sobie z dużą warstwą tuszu. Nie muszę pocierać oczu kilka razy wacikiem. Wystarczą zupełnie dwa :)
Jedyny minus to jego cena, ale jestem w stanie za niego tyle zapłacić, bo już wiem, że produkt jest wydajny i nie będę musiała co troszkę latac po niego do sklepu. Całkiem dobra inwestycja!!!
Myślę, że warto go przetestowac!!!

XOXO
LA ROCHE POSAY HYDRAPHASE UV , czyli intensywne nawilżenie

2/21/2013

LA ROCHE POSAY HYDRAPHASE UV , czyli intensywne nawilżenie

Gdy skończył się mój ostatni krem do twarzy na dzień nie byłam pewna w co tym razem chcę zainwestowac. Czy kupic bardziej odżywczy, bardziej rozświetlający, a może przeciwzmarszczkowy krem? Po dość długiej obserwacji aptecznych półek zdecydowałam się na intensywne nawilżenie. Skoro małymi kroczkami zbliżamy się do wiosny muszę przygotować też moją skórę na nowe, słoneczne doznania. Jak wspomniałam Wam wczoraj wybieram się na zabieg mezoterapii, dlatego też ochrona anty - UV mile wskazana. No dobrze, nie będę Wam już przynudzać i przedstawię kolejny krem La Roche - Posay, który gości w mojej łazience...


La Roche Posay HYDRAPHASE UV INTENSE RICHE


Krem intensywnie nawilżający o długotrwałym działaniu.
Ochrona anty - UV
UVB SPF 20 - UVA PPD 8

Skład:


Formuła wzbogacona w sfragmentaryzowany kwas hialuronowy dla podwójnego działania:
- intensywnego nawilżenia i wypełnienia skóry wodą
- wzmocnienia połączeń międzykomórkowych dla zatrzymania wody w skórze.
System filtrów ochronnych zapewnia codzienną ochronę przed szkodliwym promieniowaniem UVA/UVB.


Kremik zamknięty jest w plastikowej buteleczce z wygodną i higieniczną pompką.
Pojemność to 50ml w cenie ok. 80,00 zł
Dostępny w aptekach

Producent obiecuje nam intensywne nawilżenie do 24 h, skórę miękką, elastyczną i dodatkowo chronioną przed promieniowaniem.
Krem przeznaczony jest do skóry suchej i wrażliwej.
Nie zawiera parabenów.


Jak widzicie na zdjęciu produkt jest biały, ma kremową konsystencję.
Generalnie nie powinien zawierać związków zapachowych skoro jest przeznaczony do skóry wrażliwej, a tu jednak je mamy.
Zapach jest bardzo delikatny i przyjemny.
Krem, ze względu na swoją konsystencję trzeba dobrze wsmarować w skórę!
Nie pozostawia tłustego filmu i bardzo szybko się wchłania.
Nadaje się pod podkład i nie wchodzi w reakcje z innymi kremami, serum czy też właśnie samym podkładem ( nie roluje się ).
Dodatkowo nie podrażnia i przyznam, że bardzo fajnie nawilża skórę.
Po aplikacji staje się ona gładka i miękka.
Czy efekt utrzymuje się do 24 h??? Niestety nie zauważyłam.
Wieczorem miałam wrażenie, że moja skóra znów pragnie pic i woła o dodatkowe nawilżenie.
Nie jest to produkt przeciwzmarszczkowy, więc o tym też nie będę pisać.
Myślę, że spokojnie nada się nie tylko do skóry suchej, ale i mieszanej oraz normalnej.
Podsumowując: fajny krem i nic więcej.
Nawilża, ale w tej cenie można dostać lepsze kosmetyki, a tym bardziej kremy intensywnie nawilżające.
Czy kupię ponownie??? Nie!
Polecam??? Tak, jeśli szukacie kremu z aptecznej półki, który nie podrażnia skóry. Jeśli Wasze wymagania są inne, zaoszczędźcie te 80 zł i zainwestujcie w Avene lub HydraIn :)

XOXO
Tusz idealny???

2/19/2013

Tusz idealny???

Znalezienie idealnego tuszu, który będzie odpowiadał mi pod każdym względem graniczy często z cudem! I choc mam już kilku ulubieńców, często wracam do Max Factor 2000 Calorie. Tym razem znów postanowiłam rzucić się w wir poszukiwań i testów. Tym sposobem wybrałam zupełnie coś nowego. Czy była to dobra decyzja??? Dziś się o tym przekonacie :)


ESTEE LAUDER Sumptuous Extreme


Efekt maksymalnego pogrubienia rzęs.
Rzęsy natychmiast wydają się powiększone, pogrubione i uniesione.
Wyjątkowa mieszanka trzech specjalnie opracowanych włókien budujących rzęsy sprawi, że każdy będzie się zastanawiał czy Twoje rzęsy są prawdziwe!!!
Produkt zawiera kompleks Lash - Advancing Vitamin.
Głęboki kolor sprawi, że Twoje spojrzenie będzie bardziej wyraźne, a oczy będą wydawały się większe.


Opis producenta całkiem ciekawy, czy rzeczywiście tak się dzieje???
Czy nie są to tylko obietnice??


Opakowanie piękne, eleganckie, dość ciężkie!
Szczoteczka jest duża, a włoski gęsto na niej usadzone i dodatkowo, wyjątkowo miękkie.
Tusz nie oblepia szczoteczki, dzięki czemu nie musimy obawiać się, że nabierzemy zbyt dużo produktu.
O sklejaniu rzęs nie ma mowy!!! Grudki??? Zapomnijcie!
Szczoteczka, mimo swoich rozmiarów bardzo dobrze wyciąga, rozczesuje i wydłuża nawet najmniejsze rzęski.
Efekt pogrubienia jest widoczny już przy pierwszej aplikacji.
Co również podoba mi się w tej maskarze? A to, że fajnie podkręca rzęsy i nie trzeba używac zalotki :) Można wyczarować efekt sztucznych rzęs tylko przy kilku machnięciach szczoteczką.
Wiecie również, że moje oczy są bardzo wrażliwe. Na szczęście tusz ich nie podrażnia, oczy nie łzawią i mogę cieszyć się cały dzień " pięknymi, długimi firankami".
Jak z trwałością? Jak wspomniałam nic się w ciągu dnia nie zmienia. Tusz się nie osypuje, nie rozmazuje, a tym bardziej nie znika z rzęs.
Oczywiście nie jest to produkt wodoodporny, dlatego też nie powiem Wam jak zachowa się w kontakcie z wodą, wilgocią czy innym mokrym środowiskiem!
Podczas demakijażu nie sprawia problemów. Ładnie zmywa się z rzęs, nie tworzy efektu " pandy" czyli czarnych śladów wokół oczu.

Zobaczcie, jak tusz prezentuje się na moich rzęsach.




Moim zdaniem jest to bardzo fajny tusz do rzęs!!!
Ale...
Jedyny minus to jego cena! Za 135 zł mamy odrobinę luksusu na naszej twarzy, tylko czy jesteście w stanie wydawać taką kasę za każdym razem???
Ja polubiłam Sumptuous Extreme! Wiem, że będę do niego wracać choc już czaję się na coś nowego!

XOXO
The Body Shop i czekolada w postaci balsamu do ciała!

2/18/2013

The Body Shop i czekolada w postaci balsamu do ciała!

Czekoladowy poniedziałek? Dlaczego nie :) Po dość ciężkim i pracowitym tygodniu czeka mnie jeszcze gorszy! W niedzielę zaliczenie anatomii, a jak wiecie egzamin to nie łatwy! Dużo nauki i jeszcze więcej stresu. Dlatego też jakieś przyjemności muszą byc. A jedną z nich jest czekolada w każdej postaci. Nawet tej kosmetycznej!!! Dokładnie rok temu, podczas mojej podróży do Izraela miałam okazję przetestowac nową jeszcze wtedy serię The Body Shop Chocomania! Zapragnęłam masełka i pokochałam od pierwszej chwili. Dziś w moim domu znów gości czekolada, ale w postaci balsamu.

 
The Body Shop Chocomania Body Lotion
 
Lekki nawilżający balsam do ciała, który nada skórze przyjemny czekoladowy zapach, a także dobrze ją nawilży.
 
Skład:
 
 Aqua (Solvent/Diluent), Glycerin (Humectant), Cetearyl Alcohol (Emulsifier), Ethylhexyl Palmitate (Skin Conditioning Agent), Butyrospermum Parkii (Skin-Conditioning Agent/Emollient), Prunus Amygdalus Dulcis Oil (Skin-Conditioning Agent), Caprylyl Glycol (Skin Conditioning Agent), Glyceryl Stearate (Emulsifier), PEG-100 Stearate (Surfactant), Dimethicone (Skin Conditioning Agent), Sesamum Indicum Seed Oil (Skin-Conditioning Agent), Orbignya Oleifera Seed Oil (Emollient), Parfum (Fragrance), Bertholletia Excelsa Seed Oil (Emollient), Theobroma Cacao Seed Butter (Emollient), Carbomer (Stabiliser/Viscosity Modifier), Xanthan Gum (Viscosity Modifier), Sodium Hydroxide (pH Adjuster), Disodium EDTA (Chelating Agent), Tocopherol (Antioxidant), Linalool (Fragrance Ingredient), Limonene (Fragrance Ingredient), Coumarin (Fragrance Ingredient), Denatonium Benzoate (Denaturant), Citric Acid (pH Adjuster), Caramel (Colour), CI 15985 (Colour), CI 14700 (Colour), CI 42090 (Colour).
 
Opakowanie to standardowa plastikowa butelka z pompką o poj. 250 ml
Cena: 35 pln
 
 
Balsam ma przyjemną konsystencję podobną do gęstego mleczka.
Kolor lekko brązowy, nie brudzi naszych ubrań i nie pozostawia plam na skórze.
Zapach cudowny, słodki, jednak nie przypomina mi on typowego zapachu czekolady.
Produkt bardzo dobrze rozprowadza się na skórze.
Nie natłuszcza jej i nie pozostawia filmu.
Nie wymaga wklepywania czy mocnego wcierania.
Wchłania się szybko, dzięki czemu możemy ubrać się zaraz po aplikacji.
Delikatnie nawilża i wygładza, ale nie ma po nim takiego efektu, jak po treściwym maśle.
No i z wydajnością też jest lepiej, bo pompeczka pozwala nam na wygodne dozowanie.
Nadaje się do skóry normalnej i suchej, ale z bardzo suchą raczej sobie nie poradzi.
Zdecydowanie nie jest to produkt odżywczy. Uważam, że może byc dopełnieniem codziennej pielęgnacji, przy czym bardzo fajnie pobudza zmysły i nadaje naszej skórze smakowity zapach!
Fajny produkt, który polecam miłośnikom czekolady :)
 
XOXO
ACNE KILLER - pogromca trądziku!

2/15/2013

ACNE KILLER - pogromca trądziku!

Gdy LuxStyle.pl odezwało się do mnie z propozycją współpracy, byłam troszkę podekscytowana, ale też zaskoczona. Po dwóch tygodniach w skrzynce pocztowej znalazłam przesyłkę, a w niej 5 - pak maseczek Acne Killer, popularnych na amerykańskim rynku w walce z trądzikiem!!!


Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy  to: "kurcze, moja cera jest bardziej mieszana niż trądzikowa i chyba podzielę się tymi maseczkami z moimi zaufanymi znajomymi, które pomogą mi w wystawieniu rzetelnej opinii na temat tego produktu!!! " I tak też zrobiłam :)

Jeśli jeszcze nie wiecie, albo też nie słyszeliście nic o tej maseczce, przybliżę Wam kilka ważnych informacji od producenta!

Acne Killer - maseczka, która usuwa wypryski, zaskórniki, zanieczyszczenia skóry, a także powstrzymuje nadmierne wydzielanie łoju. Nie oznacza to, że produkt działa powierzchniowo!!! Acne Killer eliminuje trądzik w tych warstwach skóry, w których on powstaje. Równocześnie usuwa zaczerwienienia i podrażnienia oraz niweluje blizny powodowane przez trądzik.
Nie tylko oczyszcza skórę, ale też zapobiega nawrotowi problemów skórnych!!! 

Skład:


Jak widzicie wyjątkowo krótki!!! :)
Mamy tu tylko wodę, minerały morskie oraz związki perfumowane!!!

Producent daje nam 100% gwarancję zwrotu kosztów, jeśli ten produkt nie da nam kompletnej satysfakcji. Moim zdaniem to bardzo dobre rozwiązanie, a dodatkowo producent liczy się z naszą opinią!

No dobrze, przejdźmy więc do całej procedury. Maseczkę nakładamy na twarz w identyczny sposób, jak inne maseczki, ale pozostawiamy ją na naszej buzi na czas 30 minut. Ponieważ jest to produkt typu peel - off po upływie czasu maseczkę ściągamy, a jej pozostałości zmywamy ciepłą wodą.


Maseczka jest żelowa, czarna jak smoła i do tego nie ma żadnego zapachu.
Nakłada się ją całkiem przyjemnie.
Delikatnie chłodzi i bardzo szybko zastyga na naszej skórze.
Czujemy też delikatne ściągnięcie, co związane jest z konsystencją produktu.


Tak wygląda po zdjęciu jej z twarzy. Przypomina mi troszkę czarną taśmę przylepną :)

Zanim jednak przejdę do mojej opinii poznacie zdanie moich znajomych!

E: "Pierwsze moje wrażenie po otwarciu było: co za asfalt!!! :) Pierwszy raz miałam maseczkę koloru czarnego. Nałożenie preparatu na skórę twarzy nie robiło jakiś problemów. Po pewnym czasie nastąpiło ściągnięcie i czekałam aż maseczka wyschnie. Po określonym czasie przystąpiłam do zrywania maski z mojej twarzy. W pewnych miejscach czułam, że za chwilę zerwie mi skórę!!! Ale dałam radę. Po oczyszczeniu twarzy z resztek maseczki moja buzia była lekko zaczerwieniona ( pewnie od ściągania, bo żadnego odczynu alergicznego nie zauważyłam). Skóra była delikatna i znacznie się wygładziła. Wszelkie zaskórniki ze strefy T zniknęły!!! Szczerze mówiąc maska godna polecenia. Sama ją zakupię, jak będzie to możliwe, bo efekt był super :) "

A: "Anitko, zrobiłam tą maseczkę Acne Killer i powiem tak, faktycznie skóra jest gładsza, ale (...) że tak super usuwa zaskórniki po pierwszym użyciu to ściema. Zobaczymy czy działa kojąco, tak jak opisują??? (...) Zrobiłam drugi raz i wągrów wogóle mi nie wyciągnęła. Ładnie jedynie wygładziła! ( ... ) Depilacja free, i do tego wywaliło mnie w nowych miejscach po niej!"

Widzicie zdania są podzielone, a chcecie dowiedzieć się, jaka jest moja opinia???
Też byłam zaskoczona kolorem maseczki :) Wyglądałam dość śmiesznie paradując w niej po domu i to jeszcze przy moim M. Nie czułam żadnych podrażnień w trakcie jej noszenia, a nawet przyjemne ściąganie. Taki mini lifting :)
Niestety, na koniec miałam dość dużą niespodziankę. Nie byłam w stanie ściągnąć maseczki z mojej twarzy! Koszmar!!! Pierwszy raz w życiu odniosłam tak dziwne wrażenie. Nawet podczas zabiegu z maską gipsową nie czułam takiego zażenowania, jak w tym przypadku. Pomyślałam sobie, że jeśli ją zmyję to jaki efekt przyniesie zabieg peel - off? Przecież chodzi o wyciągnięcie zaskórników!!!
No i małymi kroczkami do celu! Ściągałam, a nawet zrywałam! Poleciały dwie łezki. Depilacja twarzy gwarantowana!!! Kojarzycie oczyszczające plasterki na nos??? Je też się zrywa, ale to uczucie jest kilka razy bardziej nieprzyjemne, zwłaszcza jeśli macie delikatną i wrażliwą cerę!!!!
O matko, co tu dużo pisać! Gdy już udało mi się pozbyć maseczki z twarzy, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to okropne zaczerwienienie. Wiem, że jest to związane z pozbywaniem się Acne Killer a nie z jego reakcją ze skórą. Żałowałam, że zrobiłam ten zabieg rano, bo przez delikatnie mówiąc " rumieńce " na twarzy nie mogłam zrobić makijażu. Piekło, czułam ogień na twarzy! Efekt, jak po poparzeniu słonecznym, który utrzymał się do godziny. Woda termalna nie pomagała, krem nawilżający też nie. Chciałam przytulic zamrażarkę, jak na reklamie Nivea hahah.
I żeby nie było, aż tak strasznie na koniec dodam jeszcze, że zauważyłam plusy!!!
Zniknęły wągry i zaskórniki wokół nosa, a także zwróciła uwagę na ich minimalny brak na brodzie. Skóra była gładka, matowa i wysuszona!!!

Podsumowując:

Może i ten produkt działa przy dłuższym jego zastosowaniu. Może daje zadowalające efekty.
Niestety, nie nadaje się do cery delikatnej, wrażliwej a tym bardziej do naczynkowej.
Nie polecę go Wam jeśli macie duży trądzik, bo może zrobić tylko brzydkie rany przy ściąganiu go z twarzy.
Osobiście uważam, że za cenę 40 pln ( tyle wynosi opakowanie 5 maseczek ) możecie kupic dobry krem do walki z wypryskami czy zaskórnikami!! Kolejna sprawa to problemy przy ściąganiu preparatu! Po co inwestować w coś, co jest mało przyjemne w użyciu!
Jeśli natomiast Wasza skóra jest gruba i nie ulega podrażnieniom, a dodatkowo chcecie oczyścić skórę przy pomocy takiego właśnie peelingu to może i warto spróbować. Ja decyzję pozostawiam Wam!!!

Zapraszam również do poczytania info na stronie:
Jeśli chcecie zobaczyć inne produkt koniecznie odwiedźcie:

XOXO
Moja kuracja z kwasem glikolowym!!!

2/12/2013

Moja kuracja z kwasem glikolowym!!!

Jakiś czas temu pisałam Wam o kwasach i ich działaniu na naszą skórę! Dziś chcę przedstawić Wam produkt, który w swoim składzie zawiera 12 % kwas glikolowy, a od jakiegoś czasu możecie kupic go w aptekach. Moje testowanie mogłyście też śledzic na FB, a dziś zdam Wam już całą relację! Jesteście ciekawa, co to za kosmetyk?


Bohaterem dzisiejszego posta jest LE'MAADR A glikolowy 12% peeling.
Dostałam go do przetestowania od InfoPlus.

Czym jest ten peeling? Jak widzicie na zdjęciu jest to specjalistyczny preparat zawierający 12 % kwas glikolowy przeznaczony do walki ze starzeniem i nie tylko.
O kwasie glikolowym pisałam Wam tutaj. Dodam również, że jest to kwas dobrze rozpuszczalny w wodzie, a także łatwo przenika on do warstwy podstawnej naskórka.
Kwas ten stymuluje podziały w żywych warstwach naskórka, porządkuje jego architekturę, pobudza fibroblasty do produkcji kolagenu i mukopolisacharydów. Przy długotrwałym stosowaniu stymuluje odbudowę włókien sprężystych, poprawia elastycznośc skóry i oczywiście zmniejsza zmarszczki.

Według producenta produkt ten powoduje:
zmniejszenie zaskórników, przebarwień i blizn potrądzikowych
obkurcza pory skórne przy tłustej cerze
zwiększa napięcie tkankowe i nawilżenie skóry
stymuluje mikrokrążenie skórne
zmniejsza suchość skóry
oraz uzupełnia kurację fotoodmładzającą


Część z Was teraz pewnie zapyta: no dobrze, ale tu jest aż 12 %??? Czy to jest bezpieczne? W innych kosmetykach producenci stosują mniejsze stężenia, czy mam się czegoś obawiać???

W przypadku tego kwasu nie musicie się niczego obawiać!!!
W niskich stężeniach zmniejsza on spójność wiązań korneocytów warstwy rogowej naskórka i prowadzi do jej złuszczenia.
W stężeniu 12 - 15 % działa nawilżająco i oczyszczająco, przyspiesza niewidoczne dla oka złuszczenie warstwy rogowej naskórka. Jest to mechanizm zbliżony do procesu fizjologicznego.
W wyższych stężeniach ( 20-35% ) kwas ten zapewnia efekt powierzchniowego peelingu. Reguluje on syntezę melaniny, ogranicza zmiany pigmentacyjne, rozjaśnia, a w przypadku skóry tłustej rozpuszcza nadmiar tłuszczu i wydzieliny łojotokowej.
Dopiero w bardzo wysokich stężeniach, czyli 50 - 70 % silnie pobudza procesy regeneracyjne w skórze właściwej. Dlatego też możecie zauważyć, że ten produkt nie zrobi Wam nic złego ze skórą :)
Kwas glikolowy nadaje się do każdego rodzaju skóry i często dodawany jest do innych peelingów lub stosowany osobno!!!

Skład:


Zwróćcie uwagę, że w składzie kwas glikolowy znajduje się już na drugim miejscu!!! Dodatkowo mamy tu l-arganinę, która przyspiesza proces gojenia się skóry, wzmacnia barierę obronną skóry oraz działa przeciwbakteryjnie i przeciwwirusowo!!!


Produkt zamknięty jest w miękkiej tubce o pojemności 40 ml.
Jego cena to 33,00 zł
Dostępny jest w aptekach oraz Super - Pharm.


Jak widzicie peeling jest w postaci lekkiego, białego kremu, którego konsystencja przypomina bardziej gęste mleczko.
Nie sprawia żadnych problemów z aplikacją na skórę.
Bardzo szybko się wchłania.

Jak go stosujemy?
Preparat nakładamy na suchą i czystą skórę. Omijamy okolice oczu. Przez pierwsze 2-3 dni ( najlepiej wieczorem ) nakładamy cienką warstwę preparatu i pozostawiamy ją na skórze na 5 minut. Następnie zmywamy go płynem micelarnym lub letnią wodą. Stopniowo wydłużamy czas aplikacji do maksymalnie 15 minut. Po wszystkim nakładamy krem nawilżający.

Oczywiście producent przestrzega nas przed objawami jakie mogą pojawić się w czasie kuracji ( najlepsze rezultaty daje ona po 2 - 3 tygodniach ).
Może pojawić się lekki rumień, uczucie mrowienia i delikatnego pieczenia. Złuszczenie skóry będzie widoczne po kilku dniach. Należy pamiętać o stosowaniu wysokich filtrów.
Nie stosujemy tego preparatu również przy aktywnym trądziku pospolitym, przy zmianach ropnych, rozszerzonych naczynkach i cerze alergicznej.

Moja opinia!!!

Przy pierwszej aplikacji czułam dość mocne szczypanie!!! Nawet delikatne pieczenie, ale dało się wytrzymać :) Oczywiście rumień też się pojawił. Przy każdym zastosowaniu moja skóra coraz bardziej przyzwyczajała się do tego uczucia i nie miałam problemów z wydłużeniem czasu aplikacji.
 Wiecie również , że moja skóra jest dość wrażliwa i w większości przypadków staje się dość mocno podrażniona. Tu nie było o tym mowy. Skóra przyjęła bardzo dobrze produkt, a efekty było widać już po pierwszym zastosowaniu.
Co bardzo mi się spodobało to niesamowita gładkość, mocne nawilżenie. Zniknęły drobne grudki i krostki pod skórą. Jeśli chodzi o zaskórniki wokół nosa i na brodzie, zauważyłam po kilku dniach ich totalny brak!!!
Najbardziej zaskoczyła mnie reakcja mojej mamy, która zwróciła uwagę na zmniejszenie moich zmarszczek mimicznych wokół ust ( byłam już po prawie 2 tygodniach kuracji ).
No i miała rację :) Zniknęły też delikatne przebarwienia, a skóra nabrała blasku.
Nie twierdzę, że produkt ten zdziała cuda. W swoim składzie ma tylko 12 % kwasu glikolowego, dlatego też przy dużych i bardzo głębokich zmarszczkach raczej nie da rady.  Nie mniej jednak jest to fantastyczny peeling do użytku domowego, a przy tym nie musimy obawiać się zabiegu z kwasem.
Co również bardzo mi się podoba to jego cena. Opakowanie starczy nam na długo, a nawet na kilka serii. Produkt jest bardzo wydajny mimo 40 ml.

Jeśli macie ochotę na taką właśnie kurację to polecam Wam skorzystanie z tego peelingu. Musicie tylko pamiętać o bardzo ważnych zasadach zabiegów z kwasami, a także zastosować się do wszystkich zaleceń producenta. Jeśli macie jakieś obawy zapytajcie się dermatologa lub kosmetologa, czy możecie używac takiego kwasu!!!

Po więcej informacji o produktach LE'MAADR zapraszam na stronę:

XOXO
EUCERIN przeciw zmarszczkom - krem pod oczy

2/08/2013

EUCERIN przeciw zmarszczkom - krem pod oczy

Jakiś czas temu skończył mi się krem pod oczy, a w moim wieku pielęgnacja okolicy wokół oczu jest bardzo ważna. Postawiłam na EUCERIN, gdyż moja skóra bardzo polubiła się z tą marką, a krem na noc stał się również moim ulubieńcem :)


Wybrałam właśnie ten - EUCERIN Hyaluron - Filler, czyli wypełniający zmarszczki krem pod oczy

Jeśli jeszcze nie wiecie, naukowcy z Centrum Badań Eucerin we współpracy z dermatologami stworzyli linię wypełniającą zmarszczki na 3 poziomach skóry.
Duże cząsteczki Kwasu Hialuronowego działają w miejscu powstawania płytkich zmarszczek - w górnych warstwach naskórka i tym samym je wygładzają.
Małe cząsteczki Kwasu Hialuronowego wnikają do głębszych warstw naskórka i wypełniają głębsze zmarszczki.
Do tego dochodzi również działanie bioaktywnej Saponiny, która również pomaga w walce przeciw zmarszczkom.


Jak widzicie kremik znajduje się w miękkiej tubce o poj. 15 ml i dodatkowo zamknięty jest w papierowym kartoniku.
Według producenta redukuje on drobne zmarszczki wokół oczu.
Może byc stosowany przez osoby noszące szkła kontaktowe.
Idealnie nadaje się jako podkład pod makijaż.
W rezultacie skóra jest widocznie i odczuwalnie gładsza, zmarszczki zostają wygładzone i wypełnione od wewnątrz.

Skład:


Produkt przebadany okulistycznie.
Nie zawiera substancji zapachowych.
Posiada filtry UVA/UVB ( SPF 15 )


Tubka zakończona jest wygodnym aplikatorem ( podobnie, jak większość opakowań kremów pod oczy).


Krem ma bardzo gęstą konsystencję i trzeba uważać, by nie rozcierac go pod oczami a delikatnie wklepywać.
Kolor lekko żółty.
Brak zapachu!!!
Krem nie podrażnia skóry wokół oczu i tym bardziej samych oczu!
W miarę szybko się wchłania, ale nie polecam robienia makijażu zaraz po jego nałożeniu. Myślę, że jest to związane nie tylko z mocno nawilżającym składem tego specyfiku, ale też z samą jego konsystencją.
Kolejna sprawa to oczywiście zmarszczki! Nawilżenie jest, gładka skóra też, ale nie zauważyłam by drobne zmarszczki znikały. Oczywiście nie liczę na cuda, choc w moim przekonaniu, taki krem w dość wysokiej cenie powinien dawać lepsze rezultaty. Odnoszę też wrażenie, że więcej tu marketingu niż dobroczynnego działania, a w związku z tym pewnie wrócę do poprzednika ( kremu Iwostin ).
No cóż, jestem troszkę zawiedziona bo produkty EUCERIN, które do tej pory używałam, bardzo dobrze sprawdzały się w przypadku mojej cery. A tu proszę, klapa :(
Podsumowując: według mnie jest to dobrze nawilżający krem pod oczy i tyle!!!

Miałyście styczność z kosmetykami EUCERIN?
Jaki jest Wasz ulubiony krem pod oczy??
XOXO
Mydełko z błotem??? Kolejny ciekawy produkt!

2/04/2013

Mydełko z błotem??? Kolejny ciekawy produkt!

W paczce od InfoPlus znalazł się mały, ale jak bardzo ciekawy produkt! A mowa oczywiście o mydełku oczyszczającym z błotem Morza Martwego AHAVA. Przyznam się Wam, że nie przepadam za typowymi mydełkami w kostce. Mam suchą skórę, a takie produkty najczęściej ją jeszcze bardziej przesuszają. W efekcie naciągnięta skóra, mało przyjemna w dotyku, wymagała szybkiego nawilżenia. W moim domu znaleźć można mydła w płynie, a kostka to rzadkość! Byłam ciekawa, czy tym razem będzie powtórka z rozrywki, czy może zupełne zaskoczenie???

 
AHAVA oczyszczające mydło z błotem Morza Martwego
 
Produkt przeznaczony do skóry suchej i wrażliwej. Swoje działanie zawdzięcza kompleksowy Osmoter, obecnemu jedynie w kosmetykach marki AHAVA. Jest to unikalne połączenie minerałów, których źródłem są niezwykłe wody Morza Martwego. 
Preparat jest przeznaczony do pielęgnacji twarzy i ciała.
Usuwa z powierzchni skóry zanieczyszczenia, przywraca jej naturalne pH, pozostawia uczucie świeżości.
 
Skład:
 
 
Oczywiście, nie jest to produkt w pełni naturalny i zawiera składniki, które mogą uczulac!
Kompozycja Osmoter to minerały takie, jak:
magnez, wapń, brom, sód, potas, mangan, bar, lit, bor czy stront.
Optymalizują one metabolizm komórkowy, wzmacniają ochronę skóry i zwiększają stopień uwodnienia. Sprawiają, że skóra wygląda młodziej, przy czym staje się jedwabista i jędrna.
 
 
Mydełko znajdziemy w papierowym kartoniku, a dodatkowo chronione jest lekką folią.
Zawiera 100 gr.
Cena : 32,00 zł
Dostępne w Super - Pharm oraz na stronach InfoPlus
 
 
Jak widzicie na zdjęciu mydełko ma szary kolor ( ale nie jest to typowe szare mydło :) ).
Oczywiście zabarwienie produktu ma związek z zawartością błota!!!
Jego zapach jest przyjemny, delikatny i nie ma nic wspólnego z innymi kosmetykami tej marki.
Szczerze mówiąc liczyłam właśnie na taką przyjemność, no ale w składzie nie mamy rozmarynu czy pomarańczy, a tylko związki zapachowe na ostatnim miejscu.
No dobrze, jak to jest z tym mydełkiem???
Do pierwszej aplikacji wykorzystałam moje ciało. Jakoś nie miałam ochoty ryzykować z przesuszeniem i naciągnięciem mojej skóry twarzy!
Już podczas reakcji z wodą zauważyłam, iż mydełko nie pieni się tak mocno, jak standardowe mydła.
Dla mnie nie jest to problem, wręcz przeciwnie :)
Oczyszcza całkiem dobrze, zapach nie utrzymuje się długo na skórze, a ogromny plus - nie wysusza!!!
Byłam pod wrażeniem, jak bardzo dobrze reaguje z nim moja skóra. Nie ma efektu mało przyjemnego napięcia i choc zawsze muszę stosować balsam, jestem pewna, iż przy skórze normalnej takiej potrzeby nie będzie.
Ok, skoro moja skóra polubiła to mydełko byłam gotowa na przetestowanie go na twarzy. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, bym myła właśnie twarz mydłem. Obawiałam się podrażnienia ( skóra wrażliwa ) i tak, jak wcześniej przesuszenia ( również skóra sucha ). Wiele produktów do oczyszczania, w tym płyny micelarne, sprawiało mi zawód. Tym razem przekonałam się, że "błotne mydło " to ciekawe rozwiązanie i dobra alternatywa do kremu oczyszczającego z witaminą E TBS.
Po każdym zastosowaniu skóra mojej twarzy pozostawała dobrze oczyszczona. Dodatkowo, nie było mowy o podrażnieniu czy przesuszeniu. Gładka, przyjemna w dotyku cera idealnie przygotowana do aplikacji kremów :)
Bardzo duży plus przyznaję również za wydajność mydła. Może i jest drogie, ale starczy na długo.
Obecnie nie stosuję go już na ciało, ale rano i wieczorem przemywam moją twarz właśnie taką błotno - mineralno - mydlaną mieszaniną :)
I tak, jak nie mogłam przekonać się do stosowania mydła w kostce, teraz stało się ono moim must have w codziennej pielęgnacji!!!
 
Jeśli jesteście zainteresowane tym produktem zapraszam na stronę:
Więcej o samych kosmetykach marki AHAVA poczytacie :
 
Życzę Wam udanego tygodnia!!!
XOXO

Instagram

Copyright © 2017 COCO COLLECTION